Dumny mas

5
0

Drodzy mili moi!

Jesteście z siebie dumni? Tak poważnie pytam. A jeżeli jesteście, to z czego konkretnie? I czy ta duma Wam przeszkadza, czy jednak pomaga?

Reklama

Miło nam odczuwać dumę, prawda? Ale nie wiedzieć czemu część z nas uwzięła się na nią. Wszystkich dumnych ludzi chcą zrzucić z piedestału, pozbawić dumy, czasem wręcz pozbawić dobrej samooceny.

Czasem piszecie, że mi zazdrościcie, że mnie jeszcze świat nie złamał, że ciągle potrafię patrzeć naprzód, wierzyć w ideały. Nic za darmo. Mi też wiele rzeczy w życiu nie wyszło, wielu spraw żałuję, boję się jak wszyscy. Ale nie daję sobie odebrać dumy i dzięki temu ciągle jestem ponad kreską, ciągle unoszę się na powierzchni wody.

Wielokrotnie denerwowałem ludzi. Czasem nawet mi z tego powodu grozili jak nie pobiciem, to śmiercią. Czasem za to, że broniłem swoich poglądów, a im kończyły się argumenty, czasem dlatego, że jestem katolikiem, czasem dlatego, że jestem rolnikiem. Czasem sam nie byłem w stanie zrozumieć czemu. Niektórzy z moich internetowych oponentów byli nawet w stanie zdobyć mój numer i zadzwonić w środku nocy z pogróżkami. Nie powiem: za pierwszym razem byłem przerażony. Ale szybko pojąłem, że to oni bali się mnie, że to strach wywołuje agresję. I wtedy poczułem dumę. Poczułem, że coś znaczę, że może inni dzięki moim działaniom inni jakoś się rozwiną.

Tyle, że telefony z pogróżkami dość szybko się skończyły, a skądś tą dumę trzeba czerpać. Trzeba mieć zawsze zapas paliwa dla swego optymizmu, inaczej wszystko spali na panewce. I życie w swej cudownej nieprzewidywalności dostarczyło mi paliwa. Zaczęli się do mnie zgłaszać znajomi i prosić o pomoc. Czasem o pomoc materialną, o zrobienie czegoś, czasem o radę, czasem po prostu o towarzystwo. I pomagałem kiedy mogłem. Tyle, że ja chyba więcej z tej pomocy czerpałem. Każdy uśmiech, każdy przyjazny gest, każde „dziękuję” daje mi potężnego kopa pozytywnej energii.

A co kiedy moi znajomi dziwnym trafem nie potrzebują mojej pomocy? Zawsze znajdzie się coś, co da mi energię, co da mi poczucie dumy z tego, co robię, kim jestem. Cieszy mnie widok trawy na łące, cieszy to, że mój stary pies potrafi dla mnie przebiec kilkaset metrów. Jestem dumny z mojej rodziny.

Zacząłem od nieco dwuznacznego pytania: czy jesteście z siebie dumni? Czemu to pytanie tak bardzo nas stresuje? Czemu po jego zadaniu tak często jest nam wstyd, choć nie zawsze jest powód? Skąd w nas ten lęk przed dumą?

Myślę, że często dumę uważamy za równoznaczną z pychą. Da się to odczuć szczególnie w okolicach świąt, kiedy mówimy otwarcie o naszej dumie z tego, że to dla nas Jezus się narodził, albo to nasi przodkowie walczyli za ojczyznę. I zaraz odezwie się ktoś, kto tego nie rozumie. Ktoś, kto uważa, że dumę to sobie można wsadzić tam, gdzie plecy się rozdwajają. Ktoś ponury, kto ciągle chce więcej i więcej, ale nie bardzo wie czego tak naprawdę chce.

Powiedzieć Wam czego chcą ci ludzie? Chcą czuć się tak jak my. Też chcą poczuć dumę, radość, chcą zapomnieć o swoich kłopotach. Chcą wyjrzeć ponad kreskę rozpaczy. A oto moja recepta dla nich: znajdźcie sobie powód do dumy. Może macie wspaniałe dzieci. Może wspaniałe żony, czy wspaniałych mężów. Może potraficie zrobić taką grochówkę, że proszę siadać. A może kiedyś przygarnęliście bezpańskiego psa. A może to coś zupełnie innego, ale równie wspaniałego. W każdym z nas jest dobro, każdy może być dumny. I nikt z dumy nie musi od razu przeskakiwać do pychy. To bywa wręcz szkodliwe.

A więc jesteście z siebie dumni? Z czego konkretnie?

mas

Reklama
Poprzedni artykułBiogazowni nie będzie?
Następny artykułKoncert podsumowujący XVIII edycję Ogólnopolskiego Konkursu Literackiego im. Romualda III Mikoszewskiego ph. „Ziemia najbliższa”.

5 KOMENTARZE

  1. Do autora, u jakiego dilera się zaopatrujesz że zawsze o fajnych klimatach piszesz, nigdy nie muli Cię???

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.