Czyj nos jest najlepszy? Co może kurcze lobby? Czy dokument może być fikcją? Kto może być bogaty, a kto niezdrowy?

MINISTER ZDZIWIONY

Na spotkaniu z ministrem środowiska Henrykiem Kowalczykiem 13 lutego sala ŁDK była pełna, dużo osób wytrwale stało przez dwie godziny.

Na wstępie minister Kowalczyk przedstawił rządowy program „Czyste powietrze”. Wymianę pieców, okien i termoizolację budynków rząd dofinansuje od 90 do 30 procent kosztów inwestycji. Największe dofinansowanie – 90 procent uzyskają rodziny o dochodzie do 600 zł miesięcznie na osobę. Jeżeli dochód przekracza 1600 zł miesięcznie na osobę, to dofinansowanie wyniesie 30 procent. Dofinansowanie będzie naliczane od maksymalnej kwoty inwestycji 53 tys. zł. Program „Czyste powietrze” jest planowany na 10 lat.

Druga część spotkania była poświęcona dużemu skupieniu ferm drobiu w okolicy Łosic i negatywnym skutkom ich funkcjonowania. Minister przedstawił prace nad „elektronicznym nosem”- miernikiem zanieczyszczeń powietrza, które już finalizuje Politechnika Warszawska. Zapowiedział, że do wakacji powinny się zakończyć prace nad ustawą, która wprowadzi odległości w lokalizacji nowych wielkoprzemysłowych ferm od domów mieszkalnych; od 200 m do maksymalnie 500 m dla największych obiektów.

Mieszkańcy nie kryli zaskoczenia i rozgoryczenia taką propozycją. Według min. Kowalczyka odległość 750 m powodowałaby, że w całym kraju, poza lasami, nie byłoby terenu dla takich inwestycji. Tłumaczył, że tak dużej  odległości nie zatwierdzi rząd i sejm. – Polityka to sztuka kompromisu – mówił. – Jeśli nie mogę być młody, zdrowy i bogaty, to postaram się przynajmniej być zdrowym – dodał.

Kolejnym tematem była ustawa odorowa, którą Sejm RP zajmuje się wytrwale od 11 lat. Czy kurcze lobby w Sejmie działa ponad podziałami politycznymi? – komentowano na sali. Minister zapewnił zebranych – W tym roku, do końca kadencji, nie zdążymy.

A to oznacza, że poczekamy jeszcze na ustawę odorową, czyli wprowadzenie systemu norm zanieczyszczenia powietrza, ich pomiaru i sankcji prawnych. Minister Kowalczyk podkreślał, że pełni funkcję od roku i musi szukać kompromisu pomiędzy stronami konfliktu.

– Weźmy z Europy zachodniej gotowe ustawy antyodorowe, bo odległość 400-500 m, to żadna odległość, może się pan osobiście o tym przekonać – zaproponował Jerzy Waszkiewicz, dodając, że w planach jest budowa 35 kurników.

Minister Kowalczyk krytycznie odniósł się do pomysłu, mówiąc, że ustawy krajów zachodnich są bardziej liberalne i nie ma tam odległości 2km. Tłumaczył, że dzięki temu kompromisowi (odległość 200-500 m) samorząd będzie posiadał prawo zakazania inwestycji.

Zwiększenie odległości 500 m od wiosek i miast zaproponował jeden z rolników. Przedstawił też paradoks – uprawiając 9 ha musi opracować dokładny azotowy plan nawożenia ziemi i przedstawić go 3 urzędom. A ile amoniaku jest w Łosicach i okolicy, tego nikt nie wie. – Nie każdy może być młody, zdrowy i bogaty panie ministrze, ale wyjdzie tak, że część będzie bogata, a reszta nie będzie zdrowa – zakończył.

Fermy też mają obowiązek posiadania podobnych raportów, tłumaczył miniester Kowalczyk. Czy są fikcyjne, czy zgodne z prawdą i co fermy robią z nawozem, to będzie kontrolować Inspekcja Ochrony Środowiska, nakładając ewentualne kary – ostatnio podwyższone. Nowa instytucja – IOŚ – posiada nowe kadry i pracuje przez 24 godziny. Kontrolowana firma musi wpuścić inspektorów na obiekt. Według starych przepisów, inspektorzy musieli zapowiedzieć kontrolę 7 dni wcześniej.

– Kupmy ten „elektroniczny nos” – zaproponował Zbigniew Jaszczuk, tłumacząc, że już minął rok, a my nadal odkrywamy Amerykę.

Minister Kowalczyk odrzucił pomysł, mówiąc o bardzo długich i skomplikowanych procedurach rejestracji oraz legalizacji zagranicznego nosa, koniecznych, aby uniknąć skarżenia decyzji do  sądu. Zapewnił, że rozumie problem, jaki stwarzają nowe, planowane fermy oraz już istniejące. – Trzeba wymusić na nich stosowne filtry, albo zamykać – zakończył.

W imieniu licznych na sali producentów drobiu głos zabrał przedstawiciel firmy SuperDrob (nie przedstawił się), od 16 lat w tej branży. Nakreślił sytuację z którą przedsiębiorcy spotykają się w całym kraju – wszystkie normy są spełnione, odległość wynosi 500-800 m, skumulowane oddziaływanie zamyka się w fermie, a samorząd blokuje budowę kurnika i sprawa trafia do SKO.

– Inwestor oczekuje jasnego prawa – mówił minister, przypominając, że przedsiębiorcy tworzą miejsca pracy i płacą podatki. Nadmienił, że gmina w planie przestrzennego zagospodarowania może określić dany obszar, jako teren przeznaczony na rekreację, a nie na fermy.

Natomiast według Janusza Kobylińskiego, to nie odległość, ale uciążliwość ferm jest problemem. Fikcją są zapisy w dokumentach, że „Uciążliwość nie będzie wykraczała poza granice działki”. – Ludzie przyszli, bo fermy są uciążliwe – zakończył Kobyliński.

– Pełna zgoda, może tak być – odpowiedział minister, przypominając, że od stycznia Inspekcja Ochrony Środowiska pracuje całodobowo i można ich wzywać do interwencyjnych pomiarów powietrza.

– Pobudowałam dom – rozpoczęła kobieta. – Z jednej strony budują 10 kurników, a z drugiej 5. Co mam robić?

– Rozumiem pani dramat – stwierdził minister, przypominając, że pozwolenie na budowę jest dokumentem niepodważalnym, dodając po chwili – Teraz gdy trwają dyskusje, żeby nie wydawać pozwoleń.

Odpowiadając Jerzemu Waszkiewiczowi, minister przyznał, że duże fermy, to „działalność nierolnicza” i powinna podlegać przepisom działalności gospodarczej. Obiecał zgłosić taki wniosek ministrom finansów i rolnictwa.

Odniósł się do tego przedstawiciel SuperDrobu, mówiąc, że od dwóch lat jest przepis ministra finansów, traktujący fermy z obrotami ponad 1 mln euro, jako działalność gospodarczą. Zapewniał, że wszystkie nowe fermy budowane są zgodnie z ostrymi rygorami, bo właściciele unikają konfliktów. Duża część nawozu z kurników trafia do zakładów produkujących podłoże pod pieczarki.

Wystąpienie rzecznika SuperDrobu zakończył poważnie zirytowany głos z sali: – Ludzie przyszli, bo jeb…., gdyby nie jeb…, to by nie przyszli!

W dalszej dyskusji minister Kowalczyk przyznał, że z kilku instytucji opiniujących budowę kurników, to właśnie Sanepid posiada często realne podstawy do wydania negatywnej opinii.

– Nie w Łosicach! – chórem odpowiedziała sala.

– To niedobrze – rzekł minister i dodał – Jestem zdziwiony.

– U nas, panie ministrze, ścieki płyną bezpośrednio do rowu – stwierdził Jerzy Waszkiewicz.

– Proszę dać mi notatkę lub wysłać informację do delegatury w Siedlcach, natychmiast przyjadą – zapewnił minister. W ciekawej, dyplomatycznej dyskusji wyrażano obawy, czy siedleccy urzędnicy potrafią wywiązać się z obowiązków i proponowano kontrolę z dalekiej Warszawy. Minister prosił, aby dać szansę siedleckiej delegaturze.

Na koniec głos zabrał dr Jan Kowalczuk – Oddziaływanie kurników na człowieka jest stałe, niebezpieczne i trujące – ocenił. Powtórzył, że nieczystości wylewane są do rowu, a padłe kury spalane. Wręczył ministrowi fotografie, potwierdzające wypowiedź. – Zabrał pan nadzieję tym ludziom, bo myśleli, że jak pan przyjedzie, to coś zrobimy – mówił dr Kowalczuk. – Całe swoje zawodowe życie poświęciłem na niesienie ludziom pomocy i teraz obiecuję, że zrobimy porządek z kurnikami – zakończył.

                                                                                                    MJ

Ps. Więcej informacji na powyższy temat można znaleźć w internecie: dr Anicenta Bubak – Wpływ ferm wielkoprzemysłowych na zdrowie…

Poprzedni artykułMobilny serwis rowerowy (door to door) Warszawa Konstancin ,Naprawa Rowerów
Następny artykułPlasterTynk elastyczna deska elewacyjna