Kapucha do poszatkowania

3
7

Drodzy mili moi!

            Wybaczcie, że tyle czasu nie pisałem, ale jednoczesne znalezienie czasu, weny i tematu do prostych nie należy. Tym bardziej, że poproszono mnie o napisanie tekstu na jakiś bardzo lokalny temat. Ale oto jest!

Reklama

            Zacznę od opowiedzenia Wam historii. W zeszłym tygodniu wybrałem się do jaskini rozpasanego kapitalizmu zwanej przez niektórych rynkiem, czy targowicą (dygresja dla mocno lewicującej części moich szanownych czytelników: rynek to miejsce, w którym sprzedający i kupujący spotykają się w celu wymiany swoich nadwyżek i osiągnięcia obopólnej korzyści).

            Jaka jest nasza łosicka targowica każdy widzi. Piękna, rozłożysta… Czasem tak pięknie się rozkłada, że warto zatkać nos. A na malkontentów czeka jeszcze część rolnicza. Jak sama nazwa wskazuje można na niej znaleźć wytwory typowych rolników: bieliznę, słodycze, ciuchy, węgiel, narzędzia. Mi jednak tego dnia chodziło o coś innego. Zaszedłem na sam koniec placu, a moim oczom ukazał się upragniony widok. Busy wypełnione zielonymi główkami kapusty, oraz sprzętem do jej szatkowania. Tylko grupki ludzi wokół samochodów nieco zniechęcały.

            Podszedłem do jednej z nich i zauważyłem, że nie jest to kolejka, ale raczej kółko dyskusyjne. Dyskutowano o tym, że rolnikowi kapustą handlować na rolniczym rynku nie wolno. W zasadzie to nie wolno mu tego robić na żadnym rynku, bo SANEPID zabrania. A czemu niby zabrania? Bo komuś przeszkadzało to, że rolnicy nie zadbali o jeden świstek. Żaden z rolników handlujących tego dnia kapustą nie był w stanie wykazać, że dysponuje takim dokumentem. Niewielu wiedziało, że mają obowiązek go posiadać. Przecież na łosickim rynku kapustę szatkuje się od lat. Sam nieraz kupowałem taką kapustę i nigdy nie żałowałem.

            Ktoś jednak musiał żałować. A jak wiemy w państwie prawa nie każde prawo działa. W tym przypadku nie zadziałało prawo popytu. Przecież wokół byłych już handlarzy kręcili się chętni do kupna „niebezpiecznego” warzywa. Wiedzieli, że ryzykują, ale chcieli te ryzyko podjąć. Nie chcieli natomiast podejmować ryzyka związanego z kupnem wcześniej poszatkowanej kapusty. Że nie wiadomo kiedy, w jakich warunkach, z jakich główek, itp. Argumenty, przynajmniej dla mnie, zrozumiałe. A towar tylko czekał na chętnych… I się nie doczekał.

            „Przecież nie myje się kapusty. Jeżeli coś jest z nią nie tak, to odcina się zewnętrzne liście” – roztrząsał jeden ze sprzedających. Szybkie szacunki wykazały, że w zakazany interes zainwestował około 10 tysięcy złotych. Szatkownica, wagi, agregat prądotwórczy, o samym towarze nawet nie wspomniał. A przecież to wszystko trzeba było dowieźć, zapłacić za bilet na targowicę, zaopatrzyć się w masę innych drobiazgów. I z czego ktoś taki może pokryć koszty? Z czego się utrzymać?

            Przy kolejnej grupie dyskusyjnej dowiedziałem się skąd zakaz. Ktoś zawiadomił służby, że może dochodzić do łamania prawa i służby chcąc, nie chcąc, zareagować musiały. A mi znowu ręce opadły.

mas

Oczywiście czekam na Wasze komentarze, ale mam ogromną prośbę: nie używajmy wulgaryzmów.

Jeżeli chcecie się podzielić ze mną jakimś tematem, który moglibyśmy poruszyć na łosice.info, to czekam na wasze maile: michal@losice.info

Reklama
Poprzedni artykułPolicja informuje o zdarzeniach
Następny artykułMIESZKANIE DO WYNAJECIA

3 KOMENTARZE

  1. No tak lepiej przecież pójść do tesco i tam kupić takową…znanego pochodzenia głowę kapusty…lekko mówiąc niepierwszej jakości…

  2. Obrazek z wakacji – sezon truskawkowy w pełni, truskawki od okolicznych rolników dostępne na wyciągnięcie ręki, a mieszkańcy Łosic wywożą ze Stonki całymi koszami soki w kartonach… Dlaczego? Domowy kompot to już obciach? Nie rozumiem…

  3. Pomijając logiczność przepisów regulujących ten temat to chyba przed poniesieniem kosztów (10 tys.) warto było zrobić rozeznanie co do możliwości prowadzenia takiego biznesu.

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.