Idealizm to utopia?

3
107

Drodzy mili moi!

            Strasznie lubię dla Was pisać. Wy mnie czytać trochę mniej, ale się tym za bardzo nie przejmuję, tylko staram się poprawiać. Ale z jednym zarzutem, który dość często się pojawia, czy to w komentarzach, czy poza Łosice.info nie mogę się pogodzić. Nie dlatego, że to nie prawda, ale dlatego, że wielu ludzi robi z tego zarzut – jestem idealistą.

Reklama

            Podstawowe pytanie brzmi: czy to aż takie złe? Przecież jedyną osobą, której mogę tym zaszkodzić jestem ja sam. Jeżeli choć jedna osoba zdecyduje się do mnie przyłączyć, skorzystać z moich, często prozaicznych rad, to znaczy, że już dwie osoby wyszły na tym dobrze, więc idealizm się sprawdza. Co prawda są ludzie, którzy żyją bez ideałów, ale jak puste, pozbawione sensu i prostej radości jest ich życie?

            Niestety idealizm jako taki ma to do siebie, że zakłada pewną utopijność i część naszych postulatów z całą pewnością się nie spełni. Tak samo jest z moim idealizmem. Ale co z niego się na pewno nie spełni, a co ma szanse na spełnienie nie jestem w stanie jednoznacznie stwierdzić. Natomiast z każdej zmiany, która przybliży nas do tej mojej wymarzonej utopii, będę się cieszyć jak dziecko.

            Chcecie wiedzieć jak ją sobie wyobrażam? Jako wolny świat, gdzie każdy ma prawo robić to, co chce, a co nie krzywdzi innych. Świat, w którym urzędników jest tyle, co kot napłakał, a często i tak nie mają nic do roboty. Świat, w którym podatki są na sensownym poziomie, w równym stopniu dotykają wszystkich, a pieniądze z nich pozyskane idą na sensowne cele. Świat na wskroś wolnorynkowy, gdzie tęgie głowy i odważne serca są w stanie osiągnąć szczyty, a ludzie nie wstydzą się sobie nawzajem pomagać.

            Wyobraźmy sobie, że urzędnicy nie decydują ile razy jakieś stowarzyszenie może wystąpić do jakiejś fundacji o wsparcie finansowe. Wyobraźmy sobie, że UE nie istnieje, a wraz z nią znikają setki bzdurnych regulacji. Mało tego: politycy nie mają sobie czym mordy wycierać, bo nikt od nich nie żąda kolejnych zbędnych czy szkodliwych regulacji.

            Wyobraźmy sobie świat, w którym nikt nie nalicza podatków od podatków ( a choćby w paliwach mamy to na okrągło: VAT naliczany jest m. in. od akcyzy i całej masy innych podatków, a których w zasadzie nie pamiętamy, a może nawet nie wiemy). Wyobraźmy sobie, że w wyniku pertraktacji dochodzimy do kompromisu i płacimy za coś dokładnie tyle ile jest dla nas warte. Nikt z góry nie narzuca nam cen, nie ma czegoś takiego jak cena minimalna, płaca minimalna. Ludzie pracują za tyle, za ile wynegocjują ze swoim pracodawcą, a jak im się nie podoba, to mogą założyć własny interes i sami zatrudnić kogo imię żywnie spodoba. Bez tych wielkich przepychanek jak nie z urzędem pracy, to ze karbówką, jak nie z Inspekcją pracy, to z Sanepidem.

            Państwo było by tylko od tego, żeby bronić obywateli przed ludźmi zdegenerowanymi: złodziejami, gwałcicielami, mordercami, a także przed napadami innych krajów. A bronić mogło by skutecznie i uczciwie. Bez wszechobecnych kamer czy podsłuchów. Bez wsadzania morderców do luksusowych cel, w których mogą sobie przez lata bąki zbijać. Jeżeli zaszkodziłeś społeczeństwu, to odpracuj. A jak już odpracowałeś, to idź i pracuj na swoje i nie zaprzątaj więcej Polsce głowy.

            Oczywiście zaraz ktoś zakrzyknie: a co z biednymi, starymi, chorymi, dziećmi? Kto się nimi zajmie? My. Ja, Ty, nasi znajomi, rodziny. Część z nas wpadnie na genialny pomysł, żeby na tym zarobić. Część wpadnie na genialny pomysł, że przy swoich nowych, wolnorynkowych dochodach stać nas na wykupienie odpowiedniej pomocy. Część stwierdzi, że co prawda teraz nie potrzebują takiej pomocy, ale może kiedyś w przyszłości będzie to im potrzebne i w coś ulokują swoje pieniądze. Część wykaże się posiadaniem serca i zupełnie jak dziś zostanie wolontariuszami, darczyńcami, popularyzatorami idei dobrowolnego pomagania.

            Powiedzmy sobie szczerze: to nie pieniądze dają szczęście, ale poczucie stabilności, bezpieczeństwa, zgoda z własnym sumieniem. Pieniądze tylko pomagają nam osiągnąć nasze cele, ale same w sobie nie mają większej wartości. Na pytanie „czemu chcesz mieć pieniądze?” najczęściej odpowiadamy „bo stać by mnie było na…”.

Brałem niedawno udział w pewnym szkoleniu ekonomicznym i wynikła taka sytuacja: jeden człowiek zapytał czy ma iść w kredyty, a później spłacać do końca życia odsetki, czy rozwijać się powoli, ale mieć też mniejsze zarobki. Ktoś go zapytał: „a do czego potrzebujesz aż takiej kasy?”. No właśnie: do czego nam jest potrzebna kasa? Tylko do tego, żeby ją mieć, chwalić się znajomym „słuchaj, ja od wczoraj wzbogaciłem się o kolejne pół miliona”? A może po to, żeby je inwestować w nasze poczucie bezpieczeństwa, w nasze rodziny, w nasze prawdziwe pasje?

            Zarabiajmy uczciwie, wydawajmy uczciwie, korzystajmy z wolności i pozwalajmy innym z tej wolności korzystać. A zamiast ciągle psioczyć czy marudzić zróbmy coś, co z dumą będziemy wspominać przez lata.

mas

PS. Nabór do klubu dyskusyjnego ciągle trwa. Zapraszam  michal@losice.info

Reklama
Poprzedni artykuł„Maniu” u przedszkolaków
Następny artykułAndrzejki w Platerowie

3 KOMENTARZE

  1. Chciałam napisać, że tej Twojej utopii do gara nie włożysz…ale…
    Tak na prawdę to chyba Ci zazdroszczę tej wiary w sens idealizmu i tego, że życie nie zwichnęło Cię na tyle byś stracił te ideały. Bądź tym idealistą i zmieniaj świat dla siebie i dla mnie!

  2. pitolenie – najlepiej przeprowadzić się do Tadżykistanu, Kirgistanu lub innej Mongolii, wybudować jurtę na stepie w pięknej okolicy, zamieszkać w niej z całą rodziną i zająć się wypasem kóz…… tam do najbliższych urzędasów, bandytów i poborców podatkowych będzie ze 300 kilometrów jak odpowiednie miejsce znajdziesz. A jak się zestarzejesz to dzieci na pewno się tobą zajmą…. młody jeszcze jesteś, z rodzicami mieszkasz i mało życia poznałeś…
    pozdrawiam

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.