„O tym się uczą studenci pierwszego roku prawa”

9
2376

Temat podwójnego zatrudnienia starosty łosickiego wypłynął na ostatniej sesji rady powiatu za sprawą pytania radnego Pawła Czmocha. Obecne na spotkaniu dziennikarki usłyszały wtedy od Janusza Kobylińskiego, że nie potrafią interpretować przepisów prawa, przez co piszą tendencyjne artykuły i błędnie opisują sytuację dotyczącą możliwości naruszenia przez niego ustawy o samorządzie powiatowym. Dodatkowo Janusz Kobyliński stwierdził, że jest całkowicie spokojny o rozstrzygnięcie wojewody w jego sprawie bowiem „nie pracował” w dwóch miejscach, a jedynie „korzystał z nabytych praw” czyli urlopu.

O sprawie łączenia stanowisk przez starostę Janusza Kobylińskiego pisaliśmy TUTAJ.  Przypomnijmy, że Janusz Kobyliński został zatrudniony jako starosta 3 listopada 2020 roku. W tym samym czasie był też równolegle zatrudniony jako kierownik biura powiatowego ARiMR w Łosicach. Tydzień po zatrudnieniu na stanowisku starosty wziął ponad miesięczny urlop wypoczynkowy, który trwał od 9.11.2020 do 15.12.2020 (zatem był w tym czasie równolegle zatrudniony i w starostwie i w ARiMR).

Reklama

Ważne pytania

Sprawą podwójnego zatrudnienia starosty i możliwością naruszenia tym przez niego ustawy o samorządzie powiatowym zainteresowały się lokalne media poinformowane przez czytelników. Jako pierwszy sprawę opisał Kurier Podlaski – Głos Siemiatycz, stawiając ważne pytanie – czy podwójne zatrudnienie starosty nie naruszyło ustawy o samorządzie terytorialnym? Pytanie o tyle zasadne, że zgodnie z art. 26 ust. 3 wspomnianej ustawy, „członkostwa w zarządzie powiatu nie można łączyć z członkostwem w organie innej jednostki samorządu terytorialnego oraz z zatrudnieniem w administracji rządowej, a także z mandatem posła i senatora”.

Portal Łosice.Info również podjął temat i poprosił o komentarz starostę oraz wicestarostę, a także wojewodę mazowieckiego. Jak już nasi czytelnicy wiedzą, starosta zamiast rzeczowo, merytorycznie i przede wszystkim zgodnie z obowiązującymi zasadami współżycia społecznego odpowiedzieć na zapytanie dziennikarskie i tym samym wyjaśnić – być może błędną interpretację prawa przez dziennikarzy – wolał zaatakować przygotowującą materiał prasowy dziennikarkę.

Przypominamy, że Janusz Kobyliński na oficjalnej stronie powiatu opublikował wtedy dość osobliwy „wpis” a w nim pomówił z imienia i nazwiska dziennikarkę, która (co istotne) nie napisała wtedy jeszcze żadnego artykułu na ten temat, w dodatku zarzucił jej i dziennikarce z Kuriera Podlaskiego – Annie Kondraciuk (nazywając ją „jakaś Pani z Kuriera”), manipulację i brak profesjonalizmu. Emocjonalny charakter wpisu starosty, jego brak merytoryczności oraz próbę manipulowania zawartymi tam „tezami” dokładnie opisaliśmy TUTAJ.

Natomiast od wojewody nie mamy jeszcze w dalszym ciągu odpowiedzi.

Emocje, emocje…

Sytuacja zrobiła się dość napięta. Radni, którzy pomimo docierających do nich sygnałów nie podjęli żadnych działań zmierzających do wyjaśnienia sprawy, otrzymali 30 grudnia oficjalne pismo od redaktora naczelnego Kuriera Podlaskiego – Jerzego Nowickiego, w którym redaktor poprosił ich o odpowiedź w trybie prawa prasowego i ustosunkowanie się do treści artykułu jaki ukazał się w gazecie. Radni mieli wyjaśnić też, czy zwracali się do wojewody o interpretację prawną podwójnego zatrudnienia starosty. Jednak na pismo – mimo, że było skierowane do przewodniczącego rady powiatu i radnych – odpowiedział w imieniu swoim i radnych Marek Gromadzki (przewodniczący rady), bowiem pozostali radni przez miesiąc nie zostali poinformowani o tym dokumencie.

Dlaczego nie dostali pisma?

Swoje oburzenie takim stanem rzeczy zamanifestował na ostatniej sesji radny Paweł Czmoch – Do starostwa wpłynęło pismo. W tamtym tygodniu ukazał się artykuł w jednej z gazet, gdzie odniósł się pan do tego pisma. Dlaczego pismo nie zostało przekazane radnym? Czy tak samo inne pisma, które wpływają do biura rady, nie są nam przekazywane? – zapytał.

Przewodniczący rady, Marek Gromadzki tłumaczył, że pismo wpłynęło po grudniowej sesji, więc nie było możliwości jego rozpatrzenia. Paweł Czmoch przypomniał, że jednak wcześniej radni pisma otrzymywali drogą elektroniczną. Dopytywał więc dlaczego tym razem tego nie uczyniono – tym bardziej w sytuacji, kiedy odpowiedzi na pytanie dziennikarzy należy udzielić w określonym terminie, zgodnie z przepisami prawa prasowego.

Przewodniczący rady dowodził, że nie było możliwości rozpatrzenia pisma wcześniej i dlatego sam udzielił odpowiedzi, dodał też, że radni nie zgłaszali się do niego w tej sprawie. Tylko jak mieli się do przewodniczącego zgłosić w tej sprawie i jak mieli odpowiedzieć, skoro pisma skierowanego do radnych nikt radnym nie przekazał? Radna Dorota Kozłowska stwierdziła wprost, że – radni nie mogli się przecież ani odnieść ani zgłosić, bo zwyczajnie nie wiedzieli i nie mieli pojęcia o istnieniu tego pisma…

Przewodniczący tłumaczył dalej, że przyjęta procedura zakłada informowanie radnych o pismach, które wpływają dopiero na następnej najbliższej sesji. W jego ocenie miał zatem prawo powiadomić radnych o wpłynięciu pisma skierowanego do radnych dopiero teraz, czyli miesiąc po jego otrzymaniu – co też uczynił, odczytując długą listę pism, które w międzyczasie wpłynęły.

„Wyjaśnienia”

Wywołany niejako do tablicy starosta, uznał zasadnym zabrać głos. Tym razem jednak w tłumaczeniach starosty dotyczących podwójnego zatrudnienia nie usłyszeliśmy koronnego argumentu opierającego się na interpretacji, że ARiMR nie należy do działów administracji rządowej. W aktualnie przyjętej linii Janusz Kobyliński podpierał się nabytym prawem do urlopu. Zarzucał przy tym dziennikarkom obecnym na sesji, brak znajomości prawa i nieumiejętność interpretacji ustawy o samorządzie powiatowym. Przez co, zdaniem starosty, napisały „tendencyjne” artykuły na ten temat.

Zapytany o to, czy wysłał już do wojewody swoje wyjaśnienia – do których został wezwany po naszej interwencji – powiedział, że jest całkowicie spokojny o swoją sytuację, bowiem jego przypadek jest taki sam jak starosty Katarzyny Klimiuk (która przypomnijmy, przed objęciem stanowiska starosty zrezygnowała z pracy w departamencie ministerstwa, czyli ani przez chwilę nie była równolegle zatrudniona jako starosta i jako pracownik administracji rządowej). A całe zamieszanie wynika z tego, że my jako dziennikarze nie potrafimy interpretować przepisów.

– Jest wyraźnie napisane, o tym się uczą studenci pierwszego roku prawa. W art. 26 jest „wybór” lub „zatrudnienie”. „Lub”! Czyli to jest alternatywa, albo jedno albo drugie wystąpi. Jeżeli wystąpiło jedno lub drugie z przypadków, to należałoby tak zrobić. Więc ja spokojnie sobie… Tutaj jestem spokojny o jakiekolwiek kwestie. Bowiem nieważne, czy to było zatrudnienie czy wybór. Jeżeliby sytuacja była taka sama u mnie jak u pani starosty – po prostu – Klimiuk. Więc tutaj jest kwestia tylko jak gdyby interpretacji, a wręcz przeinaczenia ustawy przez media. Po prostu nie rozumieją tego o czym piszą, no i się biorą za artykuł a nie bardzo wiedzą o co – to po pierwsze. To jest kwestia tendencyjności właśnie – o czym powiedziałem – bo to nie jest rozpracowany temat. A ja po prostu… Nigdy nie było takiej sytuacji, że ja pracowałem w jednym i w drugim. Tylko skorzystałem z praw nabytych wcześniej. Czyli korzystałem z prawa do urlopu. To było prawo nabyte. To nie było jakby prawo, które powstało po wyborze mojej osoby na starostę. (…) Generalnie jest kwestia niezgłębienia tematu a pisania o temacie. W tym jest cały problem. Także ja spokojny jestem o jakiekolwiek kwestie formalno-prawne i po prostu czekam spokojnie na rozstrzygnięcie. – wyjaśnił na sesji (?) starosta Janusz Kobyliński.

Tutaj nie wytrzymaliśmy. Zapytaliśmy więc czy starosta właśnie powiedział, że osoby będące na urlopie przestają być pracownikami? No i tym razem usłyszeliśmy, że starosta wcale nie powiedział że przestał być pracownikiem tylko że „nie pracował”. Dociskany dalej stwierdził, że powiedział, że „nie pracował fizycznie” i że „tylko” korzystał z nabytych praw.

Specjaliści rozpracowali sprawę

Sprawą podwójnego zatrudnienia naszego starosty zainteresował się zespół „Administracja pod kontrolą” Fundacji Warszawskie Seminarium Aksjologii Administracji, której działalność zainicjował, prof. dr hab. Zbigniew Cieślak, a jej działalność finansowana jest ze środków Funduszu Sprawiedliwości, którego dysponentem jest Minister Sprawiedliwości. W artykule dostępnym TUTAJ przeczytamy min.:

„Powyżej opisywany stan faktyczny to nic innego jak rażące naruszenie prawa. Literatura wskazuje, że „organ nadzoru powinien stwierdzić nieważność uchwały o powołaniu takiej osoby (zatrudnionej w administracji publicznej) na stanowisko członka zarządu powiatu”. W związku z tym wydaje się, że Pan Janusz Kobyliński nie jest starostą, ale uchylić uchwałę może tylko wojewoda mazowiecki.”

Cytowane przez nas w poprzednim artykule orzeczenia sądowe, w tym Najwyższego Sądu Administracyjnego, opinie prawne, oraz przytoczona analiza dokonana przez specjalistów wskazuje, że to chyba jednak nie dziennikarze nie potrafią interpretować przepisów prawa?

Ostateczne przedsądowe wezwanie

Starosta Janusz Kobyliński dostał od pełnomocnika pomówionej z imienia i nazwiska dziennikarki, ostateczne przedsądowe wezwanie do usunięcia kłamliwego, godzącego w jej dobre imię oraz podważającego jej autorytet zawodowy wpisu. Pełnomocnik wezwał starostę również do zamieszczenia przeprosin. Przedsądowe polubowne wezwanie zostało przez starostę zignorowane. Wpis na stronie starostwa wisi w dalszym ciągu, a starosta pomimo, że doskonale wie o tym, że pomówiona dziennikarka nie była wtedy jeszcze autorką żadnego artykułu na opisywany temat, nie czuje się w obowiązku by honorowo załatwić sprawę i przeprosić. W dodatku na wspomnianej ostatniej sesji po raz kolejny sugerował, że dziennikarki, które podjęły się zbadania tematu, nie potrafią interpretować przepisów i nie znają się na sprawie, przez co piszą tendencyjnie. Pozostawimy to na razie bez komentarza, a rozstrzygnięciem zajmie się sąd.

Znieważenie funkcjonariusza publicznego

Dodatkowo, starosta Janusz Kobyliński, 2 grudnia 2020 roku złożył w Komendzie Powiatowej Policji w Łosicach zawiadomienie, dotyczące znieważenia funkcjonariusza publicznego (art. 226§1 kk). Zawiadomienie dotyczyło obraźliwych komentarzy pod adresem starosty, napisanych przez czytelników – jakie internauci publikowali na naszym portalu. Inne pojawiające się później niepochlebne komentarze też zostały przez niego zgłoszone. – Pokrzywdzony został przesłuchany w charakterze świadka, zeznania były uzupełniane o kolejne nieprzychylne treści pojawiające się w sieci w późniejszym czasie. W powyższej sprawie 31 grudnia 2020 roku zostało wszczęte dochodzenie pod nadzorem Prokuratury Rejonowej w Siedlcach – informuje oficer prasowa KPP w Łosicach mł. asp. Nina Zaniewicz. Czyn z art. 226§1 kk jest zagrożony karą do roku pozbawienia wolności.

Ploteczki

Dostajemy też od mieszkańców informacje o tym, że my dziennikarki mamy uważać, bo „starosta nam nie daruje”, że „ktoś” rozpuszcza plotki – że jesteśmy niewiarygodne, bo wynajęte przez przeciwników politycznych starosty, że dziennikarka Anna Kondraciuk z Kuriera Podlaskiego to rodzina męża byłej starosty Katarzyny Klimiuk, że same nie umiałybyśmy napisać takich artykułów i że pisał nam je ktoś etc. – tego też nie będziemy komentować, bo nawet się nie da.

Aż tyle zachodu?

Zastanawiać może jedynie cel tych wszystkich działań? Czy może „ktoś” chce by media przestały interesować się tematem? Może mamy się przestraszyć i przestać przyglądać na ręce samorządowcom? W artykule przygotowanym przez zespół „Administracja pod kontrolą” Fundacji Warszawskie Seminarium Aksjologii Administracji czytamy min. „Powyższą sytuację można rozważać w dwóch aspektach. Po pierwsze jest to potwierdzenie, że w  organach administracji publicznej, nieważne w czy dobrej czy złej wierze dochodzi do naruszeń prawa materialnego i formalnego. Nie da się w pełni wyeliminować takich zachowań, ale należy pochwalić wszelkie inicjatywy, które mają na celu im przeciwdziałać oraz informować opinię publiczną. Dlatego należy docenić działalność dziennikarzy, którzy zainteresowali się sprawą w Łosicach. Oby więcej osób podejmowało działanie, które posiadają znamiona społecznej kontroli administracji publicznej.

Do sprawy zapewne będziemy jeszcze powracać.

od 2.40 dyskusja o której piszemy

Reklama
Poprzedni artykułKonkurs dla NGO
Następny artykułSkazanego za niealimentację policjanci znaleźli we wnęce za szafą

9 KOMENTARZE

  1. Pora skończyć ten cyrk…. A gdzie są inni radni?? Tylko Czmoch i Kozłowska podchodzą poważnie do swoich obowiązków radnych. WSTYD, WSTYD, wstyd jest mi za nasz powiat

  2. A może radni nie chcą prowadzić rozmów na tym poziomie. PIS rządzi w powiecie to chyba jasne, a mieszkańcy ten PiS wybrali i powinni być zadowoleni.

    • To dzięki radnym z PSL Pan Kobyliński został starostą, to m.in. oni go wybrali a nie mieszkańcy.
      Same głosy radnych z PiS nie wystarczyłyby (bo jeden radny z PiS był przeciw tej kandydaturze).

      Radni z PSL jak widać przyklaskują takim rządom więc pewnie ten poziom im nie przeszkadza? Ciekawe co na to ich wyborcy?

  3. Starosta – jako prawnik, tylko się ośmiesza takim tłumaczeniem. Jego interpretacja prawna, tak prostej sytuacji może potwierdzać, że jednak nie uczestniczył we wspomnianych zajęciach na pierwszym roku prawa.

  4. Ciekawe, gdzie Janusz Kobyliński kończył prawo…
    I ciekawe, gdzie Milena Celińska kończyła dziennikarstwo…

  5. to nie jest wazne gdzie pseudo-starosta konczyl prawo,
    jemu sie po prostu to nalezalo !!!
    przeciez on jest z „dobrej zmiany” …….. tak jak Obajtek …….

  6. Znam Powiat łosicki od czasu jego powstania. Takiej Rady, takiego Zarządu, takich Starostów nie było jeszcze. Błysk kompetencji, zaangażowania wręcz niespotykany. Gratuluję poziomu, wiedzy i wręcz kabaretowego podejścia do spraw „Samorządowych”

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.