Podróż rowerowa .Relacja Marka cz.2

1
5

Dzień 4. Orheiul Vechi

Następnym punktem na mojej trasie było niezwykłe Orheiul Vechi i dwie folklorystyczne wsie mołdawskie Butuceni i Trebujeni. Całość stanowi niesamowity archeologiczny kompleks z klasztorem wykutym w skale. Było to najbardziej zadziwiający i nadzwyczajny widok podczas mojej podróży. Odwiedzając ten kraj po prostu nie można ominąć tego miejsca.

Reklama

[one_fourth]
[frame src=”http://wordpress2329115.home.pl/losice/wp-content/uploads/2013/06/13-Orheiul-Vechi.jpg” width=”150″ height=”150″ linkstyle=”pp”]
[/one_fourth]
[one_fourth]
[frame src=”http://wordpress2329115.home.pl/losice/wp-content/uploads/2013/06/10-Orheiul-Vechi.jpg” width=”150″ height=”150″ linkstyle=”pp”]
[/one_fourth]
[one_fourth]
[frame src=”http://wordpress2329115.home.pl/losice/wp-content/uploads/2013/06/11-Orheiul-Vechi.jpg” width=”150″ height=”150″ linkstyle=”pp”]
[/one_fourth]
[one_fourth_last]
[frame src=”http://wordpress2329115.home.pl/losice/wp-content/uploads/2013/06/12-Orheiul-Vechi.jpg” width=”150″ height=”150″ linkstyle=”pp”]
[/one_fourth_last]

Monastyr w Saharnie

Stąd skierowałem się na północny wschód Mołdawii do Monastyru Św. Trójcy w Saharnie, kilka kilometrów od miasta Rezina. Sam monastyr powstał w drugiej połowie XVIII w., ale ślady pierwszych osad w tym miejscu datowane są na II w. p.n.e.  Sam monastyr mnie nie zachwycił, ale lokalizacja nad brzegiem Dniestru jest przepiękna. Największe wrażenie zrobiło na mnie źródło ze świętą wodą, znajdujące się poza murami monastyru. Mnóstwo osób obmywało się wodą, starzy, młodzi, matki zanurzały niemowlęta, wszyscy ci ludzie wyglądali tak jakby brali udział w jakimś niezwykłym misterium. Chwilę później odbyły się dziwne obrzędy tamtejszych duchownych. Wszyscy wyszli ze źródła, a kilkunastu duchownych z długimi brodami ubranych na czarno najpierw odprawiło jakieś modły nad brzegiem źródła, po czym wszyscy naraz wskoczyli w ubraniach do wody.

W pobliżu są jeszcze dwa monastyry nad brzegiem Dniestru, w miejscowościach Tipova i Japca, jednak aby tam dojechać trzeba nadłożyć dodatkowych kilkadziesiąt kilometrów. Ja na to czasu nie miałem, ale prawdopodobnie warto pojechać także tam.

Stąd ruszyłem w kierunku Soroki, dokąd prowadziła długa i monotonna droga. Na jednym odcinku przez ok. 40 km nie było śladu cywilizacji, poza niewielką stacją benzynową na której chłopaki rozpijali domowej roboty piwo prosto ze słoika. Tym razem nie skorzystałem z zaproszenia pomimo braku wody w zapasie. A ciągłe ponad czterdziesto stopniowe upały strasznie wykańczały, na szczęście cała trasa mojej podróży była obsiana przydrożnymi studniami co kilka – kilkanaście kilometrów, w których można było zaczerpnąć zimnej wody. Dodatkową atrakcją były stoiska z owocami, przede wszystkim z tanimi arbuzami, które bardzo dobrze nawadniają i zaspokajają pragnienie. Często te owoce stanowiły mój obiad w ciągu dnia, bo przy tych temperaturach na nic innego nie miałem ochoty.  Zdarzało się, że sprzedawcy po usłyszeniu skąd i dokąd jadę nie chcieli ode mnie pieniędzy. Jedna kobieta próbowała dać mi jednego arbuza na drogę, usilnie próbując uczepić mi go do sakw. Nie mogła zrozumieć dlaczego nie mam ze sobą normalnego plecaka.

[one_fourth]
[frame src=”http://wordpress2329115.home.pl/losice/wp-content/uploads/2013/06/14-Mołdawskie-krajobrazy.jpg” width=”150″ height=”150″ linkstyle=”pp”]
[/one_fourth]
[one_fourth]
[frame src=”http://wordpress2329115.home.pl/losice/wp-content/uploads/2013/06/16-Przydrożna-studnia.jpg” width=”150″ height=”150″ linkstyle=”pp”]
[/one_fourth]
[one_fourth]
[frame src=”http://wordpress2329115.home.pl/losice/wp-content/uploads/2013/06/15-Mołdawskie-Krajobrazy.jpg” width=”150″ height=”150″ linkstyle=”pp”]
[/one_fourth]
[one_fourth_last]
[frame src=”http://wordpress2329115.home.pl/losice/wp-content/uploads/2013/06/17-Mołdawskie-krajobrazy.jpg” width=”150″ height=”150″ linkstyle=”pp”]
[/one_fourth_last]

[one_fourth]
[frame src=”http://wordpress2329115.home.pl/losice/wp-content/uploads/2013/06/19-Żółte-pola-słoneczników.jpg” width=”150″ height=”150″ linkstyle=”pp”]
[/one_fourth]
[one_fourth_last]
[frame src=”http://wordpress2329115.home.pl/losice/wp-content/uploads/2013/06/18-Mołdawskie-krajobrazy.jpg” width=”150″ height=”150″ linkstyle=”pp”]
[/one_fourth_last]

Dzień 5. Miasto Soroki

Soroki znana jest z dwóch atrakcji. Pierwsza to forteca położona nad brzegiem Dniestru. Występuje tu wątek polski, gdyż polskie wojsko dowodzone przez Jana III Sobieskiego zajęło twierdzę w 1691 r. Podczas kilkuletnich rządów Polaków, twierdza została zmodernizowana, m.in. pogrubiono mury i wykopano fosę. Przewodniczka po twierdzy zwróciła też uwagę na studnię . W twierdzy była studnia kwadratowa, a gdy twierdzę zajęli Polacy – wykopali sobie drugą, okrągłą. Co ciekawe sprawną do dzisiaj, z której można było zaczerpnąć wodę, choć miałem mieszane uczucia ze względu na bezpośrednie sąsiedztwo Dniestru. Sama twierdza jest bardzo mała, i jak ktoś widział wcześniej Kamieniec Podolski czy choćby Chocim, do których ja dopiero jechałem, to na pewno nie zrobi dużego wrażenia.

Drugie miejsce warte zobaczenia to cygańska dzielnica pełna kolorowych pałaców, rozciągająca się od brzegu Dniestru po zboczach wzgórza na którym położone jest miasto. Podobno w Zachodniej Europie takich się nie znajdzie.

Południk Stuvego

Z Sorok kierowałem się już prosto na północ do granicy z Ukrainą. Jednak ostatnim obowiązkowym punktem na mapie tego kraju był Południk Struvego – jedyny obiekt Mołdawii wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Południk Struvego to sieć punktów triangulacyjnych rozciągających się od północy Norwegii po Morze Czarne na południu Ukrainy. Opracowany został przez rosyjskiego naukowca w XIX w i służył do określania kształtu i rozmiarów Ziemi. Składa się na niego 265 punktów, choć obecnie na liście UNESCO jest ich 34. Prawdopodobnie był to najgorzej oznaczony i najtrudniejszy do odnalezienia obiekt z tej listy z pośród tych które do tej miałem okazję zobaczyć. Po chwili błądzenia zapytałem o niego kilku mężczyzn siedzących pod sklepem. Żaden z nich nie rozumiał moich słów kluczy „Struve” i „Geodet” nie mając pojęcia o czym mówię. Przekonywali mnie, że na pewno chodzi mi o monastyr w pobliskiej miejscowości Rudi. Dopiero po chwili podszedł ktoś jeszcze, trochę młodszy i on w końcu zrozumiał o co mi chodzi wskazując drogę. Mimo to, poprzednia ekipa nadal nie za bardzo wiedziała co ja chcę tam zobaczyć, choć punkt ten oznaczony sporym monumentem znajduję się 1 km od miejsca gdzie codziennie popijają piwko. Okazało się, że przegapiłem niewielki znak zapisany małymi literkami z narysowanym globusem. Sam punkt znajduje się w sadzie jabłkowym między drzewkami, i chociaż prowadzi do niego ścieżka z kostki brukowej, była tak zarośnięta jakby od wielu miesięcy nie stanęła tam ludzka stopa.

[one_fourth]
[frame src=”http://wordpress2329115.home.pl/losice/wp-content/uploads/2013/06/20-Magiczne-źródło-w-Saharnie.jpg” width=”150″ height=”150″ linkstyle=”pp”]
[/one_fourth]
[one_fourth]
[frame src=”http://wordpress2329115.home.pl/losice/wp-content/uploads/2013/06/21-Wędkarze-nad-Dniestrem-Soroca.jpg” width=”150″ height=”150″ linkstyle=”pp”]
[/one_fourth]
[one_fourth_last]
[frame src=”http://wordpress2329115.home.pl/losice/wp-content/uploads/2013/06/22-Południk-Struvego.jpg” width=”150″ height=”150″ linkstyle=”pp”]

[/one_fourth_last]

Dzień 6. Ponownie Ukraina

Granicę z Ukrainą przekroczyłem w miejscowości Ocnita. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę z tego, w jak złym stanie były drogi w Mołdawii. Nawet na głównych drogach przez wyboje i garby ryzykownym było przekraczanie prędkości 30km/h aby nie zgubić sakw. Na Ukrainie ku mojemu zaskoczeniu drogi były znacznie lepsze, można nawet powiedzieć, że całkiem dobre. Nocleg spędziłem kilkadziesiąt kilometrów dalej w małym przydrożnym moteliku. Rano okazało się, że w budynku jestem sam, a drzwi są zamknięte. Gdy minęła godz. 9.00 i nikt nie przyszedł, nie miałem innego wyjścia jak wyskoczyć z budynku przez okno. Na szczęście pierwsza osoba którą spotkałem, znała właściciela i po szybkim telefonie przyjechał ktoś wypuścić mnie, a raczej mój rower.

Dzień 7. Ukraińskie zamki

Następny dzień spędziłem w Chocimiu i Kamieńcu Podolskim, pijąc kwas chlebowy i zwiedzając tamtejsze zabytki z zamkami na czele.

[one_fourth]
[frame src=”http://wordpress2329115.home.pl/losice/wp-content/uploads/2013/06/03-Gdzieś-na-Ukrainie.jpg” width=”150″ height=”150″ linkstyle=”pp”]
[/one_fourth]

[one_fourth]
[frame src=”http://wordpress2329115.home.pl/losice/wp-content/uploads/2013/06/23-Zamek-w-Chocimiu.jpg” width=”150″ height=”150″ linkstyle=”pp”]
[/one_fourth]
[one_fourth]
[frame src=”http://wordpress2329115.home.pl/losice/wp-content/uploads/2013/06/24-Zamek-w-Chocimiu.jpg” width=”150″ height=”150″ linkstyle=”pp”]
[/one_fourth]
[one_fourth_last]
[frame src=”http://wordpress2329115.home.pl/losice/wp-content/uploads/2013/06/25-Kamieniec-Podolski.jpg” width=”150″ height=”150″ linkstyle=”pp”]
[/one_fourth_last]

Niestety plan dojechania rowerem do Polski nie powiódł się. Zbyt szybkie tempo pokonywania trasy wymuszone rozpoczynaniem wkrótce nowej pracy spowodowało niewielką kontuzję kolan. W ciągu siedmiu dni przejechałem ponad 850 km.

Plany przebiegnięcia wkrótce dwóch maratonów nie pozwoliły mi na dalsze forsowanie kolan i zmusiły mnie zakończenia podróży. Tak więc z bólem kolan (i serca) przerwałem jazdę i wsiadłem do pociągu do Lwowa. Następnego dnia dojechałem rowerem do Przemyśla gdzie ostatecznie zakończyłem podróż.

 

 

Artykuł i zdjęcia:

Marek Mitrofaniuk.

Reklama
Poprzedni artykułBon -700 zł na rozpoczęcie stażu z Urzędu Pracy !
Następny artykułStarostwo Powiatowe w Łosicach organizuje konkurs.I Ty możesz wziąć w nim udział!!

1 KOMENTARZ

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.