Baryłka – inicjator i szef „Solidarności” w zakładach „Bumar-Waryński” w Łosicach

1
576

13 grudnia 1981 r. Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego, na czele z gen. Wojciechem Jaruzelskim, wprowadziła w Polsce stan wojenny. Publikujemy tekst Marka Jerzmana, który ukazał się w książce pt. „Po drugiej stronie rzeki” na temat inicjatora i szefa „Solidarności” w zakładach Bumar Waryński w Łosicach – Stanisława Wierzejskiego.

BARYŁKA

Reklama

Był inicjatorem i szefem „Solidarności” w zakładach „Bumar-Waryński” w Łosicach. Internowany 13 grudnia 1981 r., siedział w zakładzie karnym w Białej Podlaskiej, Włodawie, Załężu… Zatrzymany na manifestacji 1-Maja 1983 r. w Warszawie, otrzymał od SB ultimatum: wyrok 3,5 roku więzienia lub paszport.

Stanisław Wierzejski, rocznik 1939, dorastał w latach 50. w Siedlcach. – Byłem harcerzem – wspomina. Podobało mu się harcerskie życie: zbiórki, zdobywanie sprawności, aż do czasu gdy na jednym z wakacyjnych obozów harcerzy ubrano w pionierskie, czerwone chusty. – Wyrzucili mnie – komentuje krótko swoją niechęć do pionierskiej garderoby.

W Technikum Mechanicznym na Szopena w Siedlcach był dobrym uczniem, ale na historii z WKPb otrzymał – 2, bo powiedział, że tego się nie nauczy. Gdy prof. Zygmunt Chmielewski, uczący wytrzymałości materiału, usłyszał o krnąbrnym uczniu, nie krył radości.

– Ty u mnie będziesz miał 5 – zapowiedział prof. Chmielewski. – Ty nie jesteś wazeliniarz – pochwalił. Profesor był legionistą, walczył z bolszewikami w 1920 r. o czym opowiadał uczniom. Gdy w II klasie odbywała się wizytacja, uczniowie i profesor byli już przygotowani. W czasie odpytywania profesor Chmielewski wyjął zegarek dewizkę i otworzył kopertę na której była podobizna Piłsudskiego.

– To nasz wódz Piłsudski! – krzyknęli wszyscy uczniowie, a dyrektor Franciszek Augustyński zaniemówił. Niebawem po tym zdarzeniu prof. Chmielewski odszedł na emeryturę,

Po ukończeniu szkoły, Stanisław Wierzejski pracował w Siedlcach, gdy do powstającego zakładu „Bumar – Waryński” w Łosicach, ściągnął go w 1978 r. dyr. Andrzej Żukowski, siedlczanin. Wierzejski został mistrzem w narzędziowni i podlegało mu kilkunastu pracowników. „Bumar” był największym zakładem w Łosicach i zatrudniał ok. 250 pracowników.

Uwielbiał kaszankę

– Był fachowcem, szanowanym przez podwładnych – rozmówcy mówią zgodnie o Wierzejskim. Średniego wzrostu, korpulentny, szybko zyskał przydomek Baryłka.

– Uwielbiał kaszankę z cebulką, którą smażył podczas przerwy śniadaniowej – uśmiecha się Marian Demianiuk, jego współpracownik.

W sierpniu 1980 r. historia przyspieszyła, na Wybrzeżu wybuchły strajki stoczniowców. Jeszcze w czasie sierpniowego strajku, Wierzejski rozpoczął akcję zapisywania pracowników „Bumaru” do Wolnych Związków Zawodowych. Niestety, po kilku dniach, ożyły obawy represji i ludzie się wykruszyli.

Gdy 31 sierpnia 1981 r. zakończył się strajk na Wybrzeżu, Wierzejski szybko zorganizował NSZZ „Solidarność” w swoim zakładzie.

– Dyrektor był oburzony, że go nie informujemy – wspomina Wierzejski, przewodniczący związku. – Potem chciał się zapisać – dodaje. Do „Solidarności” przystąpiła większość pracowników. W pozostałych łosickich zakładach także powstały struktury „Solidarności”. MKK NSZZ„Solidarność” kierował Wierzejski.

Krótki okres karnawału „Solidarności” robotnicy w „Bumarze” wspominają, jako niespokojny i nerwowy. Zakład kilka razy uczestniczył w pogotowiu strajkowym w ramach akcji krajowych. Dochodziło też do sporów „Solidarności” z dyrekcją zakładu. – Zwalniano naszych działaczy – tłumaczy Wierzejski.

Poważnym problemem był też fakt, że pracownicy drugiej zmiany, spoza Łosic, po pracy, nie mieli autobusu. Rozmowy dyrekcji „Bumaru” z PKS nie przynosiły rezultatu i dopiero „Solidarność” wywalczyła nocne kursy autobusów.

Konflikty w zakładzie szybko kończyły się porozumieniem. – Dyrekcja obawiała się strajku i dogadywaliśmy się – tłumaczy Wierzejski.

W innych łosickich zakładach bywało różnie. Gwałtowny strajk wybuchł 28.10. 1981 r. w Spółdzielni Kółek Rolniczych. Dyrektor Franciszek Molicki nie radził sobie i zakład był zadłużony. – Pracownicy chcieli wywieźć dyrektora na taczce – wspomina Zbigniew Jóźwiuk z Niemojek, kierujący „Solidarnością” w SKR. Pracownicy SKR wybrali dyrektorem Tomasza Brzozowskiego, 27-letniego inżyniera z „Bumaru”. Władze wojewódzkie SKR zatwierdziły nowego dyrektora, który rozpoczął pracę tuż przed 13 grudnia 1981 r.. Brzozowski szybko poradził sobie z kłopotami finansowymi, a po dwóch latach sam odszedł z SKR.

Nie jestem sam

Dla Stanisława Wierzejskiego stan wojenny rozpoczął się o godz. 3 w nocy. Dzwonek do drzwi. – Otwórz, bo wywalimy!

Sześciu milicjantów stało pod drzwiami, na klatce w bloku, pozostali pod balkonem. – Ubieraj się, bo pójdziesz w pidżamie – ostrzegli. Dokładna rewizja w mieszkaniu. Zapakowali go do radiowozu i przewieźli do więzienia w Białej Podlaskiej.

Jak wspomina Wierzejski: – Wchodzę do celi. Jestem sam. Brud, kibel zardzewiały. Słyszę szczury pod podłogą, przez dziurę w desce wyjrzał wąsaty pyszczek… Nie jestem sam. Pierwsza noc, śpię i czuję, że coś po mnie łazi. Kopnąłem nogą i śpię dalej.

Następnego dnia miał już kolegę: – Maksymilian Kwaśniewski, żołnierz AK Rzeczpospolitej Kieleckiej! – zameldował się były partyzant. Gdy uciekł z transportu na Syberię, miał 20 lat. Nauczył Wierzejskiego Modlitwy AK. Potem do celi doszło jeszcze kilku kolejnych jeńców gen. Jaruzelskiego. W Wigilię razem modlili się i śpiewali kolędy.

List do Reagana

Następne było więzienie we Włodawie, gdzie siedział z Krzysztofem Goławskim z KPN. Napisał List do prezydenta Reagana, który rodzina Krzyśka wyniosła z więzienia i wysłała do Radia Wolna Europa. Gdy został odczytany na antenie Radia, do celi wpadło SB i zrobiło kipisz. Natomiast Reagan poprosił o mapę Polski i odszukał Włodawę nad Bugiem.

– List wyniosła moja mama Adela Goławska – potwierdza Krzysztof Goławski. Udało się przekazać list podczas widzenia, przy pożegnaniu. Pani Goławska odwiedziła synów: Krzysztofa, Zygmunta, Andrzeja i wyniosła też z więzienia Legitymacje Honorowe „Solidarność” Internowanych. Legitymacje otrzymali m.in.: papież Jan Paweł II, prezydent R. Reagan i prymas J. Glemp.

Systematycznie namawiano internowanych do emigracji. – Poszedłem z Zygmuntem Goławskim do oficera SB – opowiada Wierzejski. Proponował im paszporty i wyjazd do Francji, Anglii, Szwajcarii lub USA.

– Ale my chcemy do Moskwy – powtarzali obaj.
– Żarty sobie robicie!
– My nie chcemy do imperialistów.

Było już luźniej, w dzień strażnicy otwierali cele i można było odwiedzać kolegów. Przed Wielkanocą został przewieziony do więzienia w Załężu pod Rzeszowem. W Wielki Piątek przyszło dwóch mundurowych z zaproszeniem do komendanta więzienia. Chciał złożyć świąteczne życzenia.

– Niech komendant tu przyjdzie i pocałuje mnie w d…, to porozmawiamy – odpowiedział Wierzejski. – Od kiedy te łobuzy świętują Wielki Piątek? – pytał wkurzony.

Mecz na hiszpańskim Mundialu Polska – Belgia (28.06.1982 r.) i trzy bramki Zbigniewa Bońka oglądali na świetlicy. Zazwyczaj wieczorem zbierali się razem i śpiewali patriotyczne pieśni. W południe wspólnie odmawiano Anioł Pański.

Za znaczek „S”

Stan wojenny 13.12.1981 r. zmusił „Solidarność” w „Bumarze” w Łosicach do zaprzestania działalności. Ostatnią akcją 17.12.1982 r. było uczczenie minutą ciszy ofiar Grudnia 1970 r.

– Sporo kolegów w tym uczestniczyło, wyłączając na minutę maszyny – mówi Stanisław Szpura z Koszelówki, organizator tego przedsięwzięcia. Dyrekcja udała, że nic nie widzi. Władze zakładu zareagowały, gdy kilku pracowników zaczęło nosić znaczki „S”.

Dyr. techniczny, Wiktor Troć, polecił Stanisławowi Szpurze zdjąć znaczek „S”. Pracownik odmówił. Po godzinie przyszedł dyr. naczelny Andrzej Żukowski z zastępcą Trociem.

– Czy techniczny mówił żeby zdjąć znaczek?
– Mówił.
– Od tej pory pan nie pracuje – zakończył dyrektor.

W szatni kadrowa wręczyła Szpurze wypowiedzenie z trybem natychmiastowym. – Nie podpiszę – powiedział.

Szpura doskonale zapamiętał ten dzień – 29.12.1982 r., bo po pracy pojechał do szpitala, do żony, która urodziła córkę. – Nic jej nie mówiłem – dodaje.

Po radę Szpura poszedł do sekr. gminnego PZPR Jerzego Janiszewskiego, inżyniera, byłego pracownika „Bumaru”. Tak jak radził sekretarz, odwołał się do Terenowej Komisji Odwoławczej do Spraw Pracy w Białej Podlaskiej, ale przegrał. Komisja w składzie: przewodniczący W. Ostrowski, członkowie: T. Leus i W. Korolczuk „w świetle prawa stanu wojennego uznała zachowanie Stanisława Szpury za ciężkie naruszenie obowiązków pracowniczych, a zwolnienie za zasadne”.

 Dopiero Okręgowy Sąd Pracy w Lublinie w lipcu przywrócił go do pracy i zasądził wypłatę wynagrodzenia za 3 miesiące.

1-Maja

Gdy Stanisław Wierzejski przebywał w więzieniu, koledzy z „Solidarności” zrobili zbiórkę pieniędzy i kupili ćwiartkę żywca. Zbigniew Jóźwiuk zawiózł mięso matce Wierzejskiego. – Kobieta rozpłakała się – opowiada Jóźwiuk.

W lipcu 1982 r. Stanisław Wierzejski wyszedł z więzienia. Nie meldował się na komendzie MO, wezwania wyrzucał do kosza. Wrócił do pracy w „Bumarze” w Łosicach, jednak nie do narzędziowni, ale do biura. Nie mógł wychodzić na halę produkcyjną. Siedział za biurkiem, a pod drzwiami siedział oficer SB Grabowski. Po pracy codziennie odprowadzał Wierzejskiego na dworzec autobusowy. W Siedlcach było tak samo, gdy ktoś go odwiedzał, to pod blokiem pojawiał się radiowóz MO. Pomimo inwigilacji, nadal kontynuował działalność opozycyjną.

1 maja 1983 r. Stanisław Wierzejski został zatrzymany przez ZOMO pod katedrą św. Jana w Warszawie. Tłukli go pałkami, prowadząc na pobliski komisariat na Jezuicką. Na komisariacie kontynuowali bicie. Skulony, rękami starał się osłaniać głowę. Gdy ZOMO-wcy zmęczyli się, pozostawili go pod ścianą i wyszli na ulicę. Po godzinie podszedł do sierżanta dyżurnego.

 – Niech mnie pan puści – poprosił. Pokazał siniaki na całym ciele. Sierżant milczał, potem sprawdził, czy zapisali go w ewidencji i wypuścił. – Idź i nie oglądaj się.
– Szedłem jak na szczudłach, a wszystko bolało coraz bardziej – wspomina Wierzejski. Ze Śródmieścia dojechał na Wschodni, a potem do Siedlec.

Dostał wezwanie do prokuratury w Warszawie. Został oskarżony o próbę zakłócenia uroczystości 1 – Maja, za co groziła kara 3,5 roku więzienia. W czasie rozmowy z prokuratorem, do pokoju wszedł cywil, który przedstawił się jako major SB.

– Pan chciał wyjechać do Moskwy? Nadal pan chce wyjechać? – zapytał Wierzejskiego. Major obiecał paszport na Zachód lub 3,5 roku więzienia. Zapewnił Wierzejskiego, że sprawę poprowadzi sędzia Kościelniak, znany z surowych wyroków.

– Zaskoczył mnie – mówi Wierzejski. Rozmawiał ze znajomymi, rodziną i wszyscy radzili rozważyć propozycję majora. – Wsadzą cię, a może być jeszcze gorzej – mówili, myśląc o „nieznanych sprawcach”.

 Wybrał USA. Formalności załatwił szybko. – Ucałowałem matkę w stopy i wyszedłem – wspomina pożegnanie. Brat zawiózł go na lotnisko do Warszawy.

Za Oceanem

Szybko poznał język i rozpoczął pracę w fabryce kompresorów w Leancaster w Pensylwanii. Był operatorem maszyn cyfrowych. Od początku aktywnie działał w środowisku lokalnej „Solidarności”, organizującej zbiórki leków, darów, pieniędzy dla Polski. Począwszy od lat 90. co roku przyjeżdża do Polski. W 2015 r. IPN zaprosił go do zapoznania się ze swoją „teczką”, zawierającą dwa tomy dokumentów. Było to związane ze sprawą prowadzoną przez IPN wobec pułkownika SB, który zmusił Wierzejskiego do wyjazdu. Nie ustalono tożsamości oficera i sprawa została umorzona.

– Mniej żalu mam do paru donosicieli z zakładu, których podejrzewaliśmy, niż do Lecha Wałęsy w którego wierzyliśmy – podsumowuje lekturę „teczki”.

Gdy pytam, czy powróci do Polski na stare lata, zapada chwila ciszy.

Marek Jerzman

Fot. Stanisław Wierzejski, 1983 r., akta paszportowe MSW z IPN.

Fot. Stanisław Wierzejski przed „Bumarem”, sierpień 2018 r. Zakład zamknięto na początku lat 90.

Reklama
Poprzedni artykułNarodzenie!
Następny artykułZapłacimy więcej za śmieci i podatki

1 KOMENTARZ

  1. Jaki „bohater” to taki zakład Bumar…pozostały po nim zgliszcza.Reasumując,wszędzie tam,gdzie pojawiali się kundelki od panny „S’,to pozostawiony krajobraz był…opłakany.

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.